Wiemy, na kogo postawił Mateusz Morawiecki w sporcie. Zaskakujący powrót

Mateusz Morawiecki

Dokładnie o 16.30 w poniedziałek rząd Mateusza Morawieckiego ma zostać zaprzysiężony w Pałacu Prezydenckim. Na razie nie podano oficjalnie żadnych nazwisk ministrów w gabinecie premiera, ale udało nam się ustalić, kto najprawdopodobniej zostanie ministrem sportu. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że szykuje się wielki powrót Danuty Dmowskiej-Andrzejuk. Jednocześnie nikt w PiS nie ma wątpliwości, że w głosowaniu w Sejmie (jeśli do niego dojdzie) rząd nie otrzyma większości.

Dmowska-Andrzejuk była już w rządzie premiera Morawieckiego. Kierowała resortem od 5 grudnia 2019 r. do 6 października kolejnego. Później ministerstwo sportu zlikwidowano i stało się częścią Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pod kierownictwem wicepremiera Piotra Glińskiego (rządził sportem do października 2021 r., kiedy ministerstwo znowu stało się samodzielne i objął je Kamil Bortniczuk). Z kolei przed Dmowską-Andrzejuk resortem sportu kierował przez kilkanaście dni sam Morawiecki. To był początek drugiej kadencji rządów PiS, bo w pierwszej ministrem był Witold Bańka, który później został prezydentem WADA.

Danuta Dmowska-Andrzejuk przepadła w wyborach

PiS szukał wtedy kobiety na to stanowisko. Spekulowano o tym, że ministrem może zostać Monika Pyrek, mówiło się też o Dagmarze Gierasimiuk, ale ostatecznie Morawiecki postawił na byłą mistrzynię świata w szpadzie. Teraz historia ma się powtórzyć, bo, jak słyszymy nieoficjalnie, choć PiS wie, że rząd nie przetrwa i władzę przejmie dotychczasowa opozycja, chce pokazać, że partia się zmienia i stawia na młodszych polityków. Jednym z nich ma być 41-letnia Dmowska-Andrzejuk.

Była szpadzistka próbowała się dostać do Sejmu w ostatnich wyborach z warszawskiej listy PiS, ale nie uzyskała mandatu. “Dziękuję za zaufanie i każdy oddany na mnie głos! Nie uzyskałam mandatu, ale nie zamierzam rezygnować z zaangażowania na rzecz społeczeństwa oraz na rzecz rozwoju polskiego sportu. Jestem państwu wdzięczna za tak miły odbiór i wszystkie spotkania w trakcie kampanii wyborczej” – napisała później na Instagramie, ale tak naprawdę zaufanie zdobyła maleńkie, bo z siódmego miejsca na liście w Warszawie zebrała tylko nieco ponad 3,6 tys. głosów, co dało jej 0,31 proc. poparcia.

Teraz przygoda może być krótka

– Dużo kosztowało mnie pełnienie funkcji ministerialnej, bo to ogromna odpowiedzialność, na każdym kroku podlegająca ocenie. W trudnych momentach zdarzało się, że wracałam z płaczem do domu, ale wtedy mój mąż przypominał mi, że gdy inni będą mi te moje skrzydła podcinać, ja muszę lecieć dalej, bo w końcu mam swój cel. Tak jak w sporcie – tam też miałam swoje cele do zrealizowania. Dobrym znakiem jest też to, że w związkach sportowych pojawia się coraz więcej kobiet, czego przykładem jest chociażby moja koleżanka z grupy na studiach na AWF – Otylia Jędrzejczak, która stanęła na czele Polskiego Związku Pływackiego, a ostatnio została również wiceprezesem PKOl – mówiła o swojej pracy w roli minister sportu w rozmowie z nami. Teraz prawdopodobnie stresu będzie mniej, bo wszystko wskazuje na to, że przygoda skończy się bardzo szybko.